Znajdź na blogu...

sobota, 16 lutego 2013

Urodziło się i co?...

Trzeba kochać! Ale jak?
Mądrze! Czyli jak?
No właśnie... JAK???

Tyle przepisów ile mądrych głów na świecie a każdy najlepszy.

O SPANIU

Jedni mówią - dziecko powinno spać w swoim łóżeczku, od pierwszych dni. Inni na to - budujmy rodzinne więzi, najlepsze jest gniazdo. Jeszcze inni - w swoim łóżeczku ale w pokoju rodziców. Inni - w swoim łóżeczku i to w swoim pokoju. A są jeszcze dyskusje czy to w ogóle ma być łóżeczko czy kołyska a może wiklinowy koszyk... Zwariować można, zwłaszcza, jak jest się młodą matką, kochającą swe dziecię ponad wszystko i chcącą dla Niego jak najlepiej a przy tym MĄDRZE. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy jest mądrze a kiedy nie-mądrze... Czy "mądrze" jest równe "jak najlepiej dla dziecka"? Hm...

Moje pierwsze dziecko spało od początku w swoim łóżeczku, w naszym wspólnym pokoju. W swoim łóżeczku żeby: "za bardzo się nie przyzwyczaiło", "rodzice mogli się swobodnie wyspać", "małżeńskie łóżko pozostało małżeńskim", itd., itp..
Ale właściwe - żeby nie przyzwyczaiło się do czego? Do poczucia bezpieczeństwa, które daje Mama obok? Do twarzy Taty widzianej po przebudzeniu?
Wyspać się porządnie i tak się nie da przy małych dzieciach - najpierw wstaje się w nocy, żeby dzidziusia karmić i zmieniać mu pieluszki; potem wstaje się w nocy, żeby większego dzidziusia odsikać w toalecie i dać mu się napić; jeszcze później wstaje się, żeby zapalić mu światło w łazience (bo chce sikać a nie dosięgnie) i przynieść misia, którego zapomniało biegnąc w środku nocy do rodziców (napije się już samo) ... Moje starsze dziecko skończyło już 4 lata a  jakoś ciągle nie mogę przespać całej nocy. Tatuś zresztą też nie.
Co do zachowania małżeńskiego charakteru łóżka - nie tylko w łóżku jesteśmy małżeństwem a jeśli dziecko płacze to seks i tak jest przerywany przecież, wiadomo...

Tak więc nasza druga młoda też dostała łóżeczko w sypialni ale ile nocy w nim przespała? Hm... Po pierwszej pobudce na cyca lądowała w łóżku mamy i tak już zostawała do rana. Potem od razu po kąpieli była karmiona i zostawiana w moim łóżku, bo po co w ogóle wychodzić z niego w nocy? I tak już zostało.
A ile się przy pierwszej nalatałam, ile nocy przespałam w fotelu z dzieckiem przy piersi (bo przecież po karmieniu trzeba odłożyć do łóżeczka - taaa, tylko trzeba przed tym nie zasnąć)... Teraz jakoś lepiej się wysypiam, ciekawe dlaczego?
A dziecko? Starsza jak tylko nauczyła się wychodzić z łóżeczka przylatywała na nocnego cyca sama. I... zostawała już do rana. To po co te kilka miesięcy odkładania do łóżeczka? Nie wiem. Cyc się skończył a ona i tak przylatywała do nas w nocy. Przylatywała i zostawała, przylatywała i zostawała, aż kiedyś znów postanowiliśmy "przywrócić porządek". Więc przylatywała a my odprowadzaliśmy ją do łóżka, przylatywała a my odprowadzaliśmy, przylatywała a my... Aż pewnego razu mała Maja powiedziała: "wy jesteście dorośli i śpicie razem a ja jestem mała a muszę spać tam sama". Przestaliśmy odprowadzać. Jest zasypianie w swoim łóżku, z mamą albo tatą, czytaniem, przytulaniem, okrywaniem kołderką po sto razy. Ale co noc dziecko przybiega do nas i... czasem nawet nie wiemy, że przybiegło. Kilka razy zdarzyło się jej przespać całą noc w swoim łóżku - za każdym razem szliśmy rano sprawdzać, czy coś się nie stało :) W międzyczasie urodziła się młodsza siostra, która ma łóżeczko w sypialni rodziców, więc teraz tym bardziej czujemy, że nie możemy starszego dziecka odsuwać od nas. Chce przychodzić, niech przychodzi. Kiedyś przestanie. A my... pewnie będziemy za tym tęsknić. Bo teraz budzimy się rano wszyscy razem (+ pies - czy to łóżko naprawdę jest takie rozciągliwe???), uśmiechamy się do siebie i w takich chwilach NAPRAWDĘ czujemy rodzinną więź...

Przy drugim dziecku mam więcej odwagi, żeby postępować, jak mi Głos Z  Tyłu Głowy mówi zamiast pilnować podręcznikowych zasad.
Spalmy podręczniki ;) WSZYSTKO JEST W GŁOWIE :))