Znajdź na blogu...

sobota, 24 sierpnia 2013

Wegański fast food - TORTILLA

A co! Nie można jeść TYLKO zdrowo; raz na jakiś czas wrzucamy sobie taki "fast food", bo równowaga musi być ;)

Potrzebne są - same niezdrowe rzeczy :)) czyli wszystko z puszki, konserwowe i gotowe :D

I robimy tak:

Puszka czerwonej fasoli, kilka ogórków konserwowych, cebulka prażona, zielony wypełniacz - sałata (coś zdrowego :))
 i sosik super speed czyli 2 łyżki musztardy i chlust ketchupu
Do tego placki tortilla, oczywiście gotowe - z "Biedronki" sprawdzone - wegańskie
Wszystko w misce wymieszać i zawijać w ogrzane tortille

I gotowe :)

POPIJAĆ WINEM, KONIECZNIE CZERWONYM :D

czwartek, 22 sierpnia 2013

Wegańskie śniadanie - NALEŚNIKI Z BANANAMI :)

Naleśniki jedliśmy zawsze. Takie tradycyjne - mąka, cukier, mleko, woda i oczywiście jajko. Cukier wyleciał z nich już dawno, w zupełności wystarczają nam słodkie dodatki. Natomiast kwestia naleśników po przejściu na weganizm była jedną z tych, które krzyczały w mojej głowie - o nie, nie możesz zostać weganką, przecież nie możesz żyć bez naleśników!!! Wydawało mi się jeszcze wtedy, że naleśniki bez jajka nie mogą się udać, po prostu nie ma takiej opcji..

Okazało się, że - TAK, MOŻNA ZROBIĆ NALEŚNIKI BEZ JAJEK - I TO PYSZNE i ELASTYCZNE! :))

I wiecie co? Nie zawracałam sobie w ogóle głowy szukaniem tajnych i sprawdzonych przepisów ani żadnymi próbami zastępowania czymś-tam tego nieszczęsnego jajka. Pierwsze wegańskie naleśniki zrobiłam TAK SAMO JAK WSZYSTKIE WCZEŚNIEJ, tyle że z mlekiem sojowym i z pominięciem jajka - PO PROSTU :) I to są naleśniki, które ZAWSZE SIĘ UDAJĄ!

A mój super tajny ;) sposób na WEGAŃSKIE NALEŚNIKI to:

- 2 miarki mąki 
- 1 miarka mleka roślinnego (u mnie najczęściej sojowe)
- 1 miarka wody
- I tyle :) 

Wymieszać porządnie na gładkie, lejące się ciasto - jak to ciasto naleśnikowe - i smażyć na średnim ogniu na 2 patelniach równocześnie, żeby móc jak najszybciej dobrać się do nich :) 
Ja przed pierwszym naleśnikiem wlewam na patelnię kroplę oleju, resztę smażę już "na sucho". 
Ciasto bez cukru nie przypala się tak szybko, więc naprawdę łatwo smaży się w ten sposób. 
Oczywiście, NAJWAŻNIEJSZA JEST PATELNIA ale to każdy naleśnikożerca wie i ma odpowiednią :)

I teraz ważna uwaga - jeśli użyjemy mąki pszennej pełnoziarnistej, orkiszowej czy innej "grubej",  trzeba dolać trochę więcej wody, bo te mąki trochę więcej "piją". Najlepiej dolewać po trochu, mieszać i sprawdzać czy ciasto jest już ok, aż do uzyskania pożądanej konsystencji. Praktyka czyni mistrza :)

Do ciasta można dosypać różnych rzeczy - cukru waniliowego albo amarantusa ekspandowanego (polecam! bardzo zdrowe ziarenko) albo wiórków kokosowych albo jeszcze czegoś innego, co tam kto lubi i co mu przyjdzie do głowy. Dobre jest też z dodatkiem zmielonego siemienia lnianego (lekko orzechowy posmak, mniam!) ale trzeba uważać, żeby nie sypnąć za dużo bo zrobi się glut (siemię to super lepiszcze :)) Początkującym nie polecam.

Z czym jemy wegańskie naleśniki? Ano nie z twarożkiem, nie... 
Z konfiturami różnymi, z jabłkiem potartym i cynamonem, z plasterkami jabłka zatopionymi w ciecie, z cukrem pudrem a nasz hit ostatnio - z czekoladą gorzką do smarowania (EnerBio z Rossmanna, słoik 16 zł - PRZE-PY-SZNA :)) i konfiturą wiśniową równocześnie - oczywiście popijamy czarną kawką... 

Po takim śniadaniu lokomotywa rusza tak, że aż gorąco się robi, autentycznie :) I tak jak kiedyś mieliśmy tradycję - naleśniki na niedzielne śniadanie, tak teraz jemy je najczęściej 2 razy w tygodniu - a pomyśleć, że bałam się, że nie da się ich zrobić bez jajek... Po co te jajka tam w ogóle są??

Moja dzisiejsza wariacja naleśnikowa to ciasto Z MLEKIEM CZEKOLADOWYM a w naleśniki zawinięte PLASTERKI BANANA. 





Jako że to mleko dość gęste jest, trochę zmieniła się proporcja mleka i wody czyli wyszło tak:

- 2 miarki mąki zwykłej pszennej (żeby nie przekombinować)
- pół miarki mleka sojowego czekoladowego
- 1,5 miarki wody






W usmażone naleśniki - które, jak widać, wychodzą brązowe - zawijamy plasterki banana (w moich wyszło 5 kawałków na naleśnik czyli jakieś pół banana). Jednorazowo zjada się 4-6 a potem dojada jeszcze 2 :)



Gotowe rulony układamy wszystkie razem na dużej patelni (może być "piętrowo") i podgrzewamy (odrobina wody + pokrywka). Stwierdzam, że jest to warunek konieczny do uzyskania boskości smaku :)

Na talerzu naleśniki można oprószyć cukrem pudrem - ale naprawdę tylko do dekoracji, żeby nie wyszły za słodkie. Dobrze smakują też potem na zimno, takie swojskie batony energetyczne ;)







Szybciej to wszystko się robi, niż pisze a jeszcze szybciej takie ciepłe zjada... A więc - SMACZNEGO!


P.S. WSZYSTKO JEST W GŁOWIE... 
Jak się pomyśli "nie, to nie może się udać" - no to się nie uda. 
Jak się ma po prostu cel w głowie - tadaaam! :) 
Żadne przepisy nie są potrzebne, trzeba tylko SŁUCHAĆ SIEBIE, po prostu...

P.S. 2 Po jakimś czasie muszę dopisać, że wegańskie naleśniki można zrobić nawet z tylko 2 składników, mąki i wody. 2 szklanki mąki pszennej graham, 2 szklanki wody i jeszcze kapkę, i mamy takie oto naleśniory, jak na obrazku poniżej. Więc jeśli czytacie w komentarzach poniżej, że bez mleka raczej nie, to już nieaktualne ;) Powodzenia!

piątek, 9 sierpnia 2013

Dlaczego WEGANIZM? - cz. 2


Oj, ciężko mi idzie... Minął miesiąc od ostatniego posta a mnie się wydaje, jakby to był tydzień-dwa...Chciałabym za jednym zamachem nadrobić wszystkie niezapisane myśli; wszystkie śniadania, obiady, desery i kolacje; cały miesiąc życia bez mięsa, sera i całej tej reszty ale oczywiście nie da się...
Mam też dziś takie mało mobilizujące poczucie straconej misji, takie wrażenie, że właściwie po co to wszystko pisać, niech każdy robi tak, jak chce...

Z drugiej strony jednak wciąż brzmi mi gdzieś z tyłu głowy echo kilku słów kilku osób, które właśnie dzięki temu, że podzieliłam się z nimi moim zdaniem, też przeszły "na drugą stronę" i nawet tylko z tego powodu chyba warto... Niech więc każdy robi tak, jak chce ale powiem Wam...

Nie jem mięsa od 2 lat, po wegańsku odżywiam się 8 miesiąc. Żyję i mam się dobrze, jestem zdrowa, uśmiechnięta, nie odczuwam żadnych braków w jedzeniu, podobno wyglądam coraz lepiej :)



Kiedyś myślałam, że będę tęsknić za kotletami do ziemniaczków i roladkami do klusek, a że bez sera żółtego jakaś część mnie umrze to byłam wręcz pewna...
Dziś nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie zjedzenia mięsa w jakiejkolwiek postaci, a na dźwięk słów określających różne produkty nabiałowe rośnie mi kulka w gardle.
Do marketów już prawie wcale nie chodzę, a jeśli już tam jestem po jakieś makarony, szerokim łukiem omijam stoiska mięsne i z nabiałem, wręcz przelatuję obok nich jak wicher, żeby nawet za dużo nie widzieć a już na pewno nic nie wąchać!

To jest niesamowite, jak szybko i jak bardzo po ZMIANIE wyostrzają się węch i smak; co kiedyś pachniało smakowicie - dziś śmierdzi, co kiedyś smakowało - dziś nie chce przejść przez gardło...

Z odrzuceniem mleka przyszło też odrzucenie wielu słodyczy (mleczne czekolady, tradycyjne lody, ciastka, chipsy i różne takie), w których pełno jest mleka w proszku, serwatki w proszku itd. I bardzo szybko przekonałam się, że także te słodycze po zdumiewająco krótkim czasie nie są już obiektem pożądania i tęsknoty a stały się czymś, na co nie mogę patrzeć jak inni to jedzą (ale nie w sensie zazdrości tylko żałowania ich, jak mogą jeść TAKIE COŚ?!). Czasem mam ochotę wziąć megafon i co najmniej całe miasto na raz uświadomić - tak bardzo boli mnie prawda, której tak wielu z nas jeszcze nie poznało...


Ja też kiedyś jadłam to wszystko. Zostałam tego nauczona, jak większość, więc jadłam. I nawet przeniosłam te nawyki do mojego własnego domu i moje pierwsze dziecko jeszcze zdążyło poznać smak szynki i miśków haribo, czego żałuję czasem baaaardzo. Gdyby tego nie poznała, nie musiałaby przeżywać w swojej małej dziecięcej główce paru dylematów z tym wszystkim związanych... Ale cóż, widocznie wcześniej nie byłam gotowa na ZMIANĘ, wszystko ma swój czas.

A dlaczego teraz nie jem niczego od zwierząt? Pisałam o tym już wcześniej, 2 wykłady, które zmieniły moje życie.
Do mnie dotarły, przekonały mnie i stały się podstawą do tego, by jeść bardziej naturalnie, kolorowo i... ZDROWO.
Bo właśnie na tym polega największy problem - wmawia się nam, że mięso i mleko są nam potrzebne do wzrostu, uzyskania siły i bycia zdrowym. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że jest wręcz odwrotnie - "pij mleko, będziesz kaleką", to tak w telegraficznym skrócie...


I właśnie do tego teraz będę zmierzać - różne są powody, dla których ludzie przechodzą na weganizm. 
Dla jednych najważniejsze są względy etyczne, dla innych zdrowotne, dla jeszcze innych jedne i drugie. Są tacy, co chcą szybciej biegać, są tacy, co chcą lepiej się rozciągać.
Wszystkie te powody są dobre i ważne i w moim odczuciu równorzędne. Nieważne dlaczego nie pijesz mleka krowy, ważne, że nie pijesz. 

Natomiast oprócz tego powiem tak - nawet, gdybym jeszcze teraz była "normalnie" jedzącym człowiekiem (dla mnie to już nie jest NORMALNIE absolutnie),  to w obliczu wszechogarniających informacji o tym, co robi się z wędlinami, żeby lepiej wyglądały w sklepie, czym są faszerowane zwierzęta przerabiane potem na mięso, co dolewa się do jogurtów, żeby nie pleśniały itd.,itd. - przestałabym kupować to wszystko jeszcze dziś. Każdy dobrze myślący o sobie człowiek powinien nie godzić się na coś takiego! A większość z nas niestety godzi się i jeszcze za to płaci i to jest najsmutniejsze...

Dlaczego WEGANIZM więc, jeszcze raz?  

- Ponieważ my, ludzie, wcale NIE JESTEŚMY naturalnie MIĘSOŻERNI; człowiek nie jest w stanie bez narzędzi upolować i zabić zwierzęcia, nie jest w stanie zjeść go na surowo, nie pogryzie, nie przeżuje, nie strawi i w ogóle nic nie zrobi z taką na przykład krową, jeśli spotka ją na łące; co najwyżej zrobi zdjęcie, bo to rzadki widok - krowa na łące. Nie jesteśmy stworzeni do zabijania  ani używania zwierząt na pokarm. JESTEŚMY STWORZENI DO JEDZENIA ROŚLIN i tylko roślin potrzebujemy do prawidłowego wzrostu, produkcji energii i do DŁUGIEGO ŻYCIA W DOBRYM ZDROWIU.

- NAJNOWSZA PIRAMIDA ŻYWIENIOWA potwierdza to, co napisałam powyżej - opiera się na warzywach, owocach, zbożach, roślinach strączkowych, olejach roślinnych, nasionach, orzechach, pestkach; mięso i nabiał zajmują w niej niewielką część. A dlaczego w ogóle w niej się znajdują? Bo to potężny przemysł i wielkie pieniądze - i kto z władców tego świata ma odwagę powiedzieć "nie, nigdy więcej mięsa i mleka krów, przecież to dla ludzi niezdrowe"?...  Oprócz przemysłu mięsnego upadłby przemysł farmaceutyczny a lekarze musieliby szukać nowego zajęcia - nie, taki cud raczej się nie zdarzy... Ale - coraz więcej i coraz głośniej mówi się o tym, że mięso nie jest dla ludzi zdrowe a mleko krowie to dla człowieka wręcz trucizna. Nie potrzebujemy białka zwierząt, żeby budować mięśnie; nie potrzebujemy mleka krów, żeby mieć mocne kości (a wręcz przeciwnie, to mleko zakwasza organizm i w konsekwencji kości osłabia) - WIĘC - WEGANIZM DLA ZDROWIA. MOJEGO, MOICH DZIECI I DZIECI MOICH DZIECI.

- WZGLĘDY ETYCZNE. W tej kwestii niech każdy odpowiada sobie sam.
Ja nie chcę już nigdy więcej mieć udziału w fabrykach śmierci zwierząt.

- SPORT. Okazuje się, że weganie są lepsi w różnych dyscyplinach sportowych; wielu znanych sportowców z dumą prezentuje swoje osiągnięcia z podkreśleniem faktu, iż to na diecie roślinnej osiągają najlepsze wyniki w życiu.
Mój mąż biega. Odkąd odżywia się po wegańsku biega szybciej, dłużej, mniej się męczy, szybciej regeneruje.
W czerwcu wstał w niedzielę rano i ... przebiegł maraton. Nie jakiś zorganizowany - wyszedł z domu i przebiegł 42 kilometry. Następnego dnia wstał o 6 rano do pracy, wrócił uśmiechnięty, nawet nie miał zakwasów. WEGANIZM WZMACNIA ORGANIZM :)

I tym optymistycznym akcentem na dzisiaj skończę bo spać też czasem trzeba...

P.s. A jeszcze jedna aktywność człowieka na "S" jest lepsza :D
Masz więcej energii to i więcej ochoty na seks, poza tym partner WYGLĄDA LEPIEJ, PACHNIE LEPIEJ, SMAKUJE LEPIEJ - co może być milszego na koniec dnia? ;)