Jeszcze nie było u mnie żadnego ciasta (a jemy ich dużo) więc... :))
Tytułem wstępu - to ciasto powstało jako totalny eksperyment (czyli "dosypiemy mąki, upieczemy i zobaczymy czy to da się zjeść") ale był to eksperyment tak bardzo udany, że od tego dnia często gości na naszym stole, bo jest po prostu super!
Pysznie smakuje, jest fajnie wilgotne, nadziane bakaliami, naturalnie słodkie i bardzo sycące - wspaniałe na deser i jako przekąska w ciągu dnia, taki trochę "baton energetyczny" ;)
Robi się błyskawicznie, wszyscy chwalą, no to w końcu - dzielę się :))
Zakładając, że nie zjedliśmy całej jaglanki na śniadanie i nie mamy ochoty dojadać jej jutro robimy tak:
- włączamy piekarnik, żeby już się nagrzewał (na taką temperaturę, w jakiej zwykle pieczemy ciasta - wiadomo, co piekarnik to inaczej),
- przekładamy to, co zostało w garnku do jakiejś większej miski i rozdziabujemy widelcem na małe kawałeczki:
- dosypujemy mąkę - obojętnie jaką (robiłam już z pszenną białą, razową, żytnią, gryczaną, orkiszową, zawsze wychodzi dobrze) - mniej więcej szklankę do dwóch, zależy ile zostało jaglanki; chodzi o to, żeby wszystko porządnie w tej mące obtoczyć,
- dodajemy trochę proszku do pieczenia,
- chlust oleju (tak mniej więcej pół szklanki)
- i drugi chlust mleka (u mnie sojowe) - to już naprawdę na wyczucie - tyle, żeby wymieszana masa była trochę mokra ale bez pływającego wokół płynu, takie małe "błotko" musi się zrobić ;)
- opcjonalnie można sypnąć dodatkowych orzechów, np. włoskich,
- przekładamy błotko do formy,
- na wierzchu układamy pokrojone w grube plastry jabłko,
- posypujemy troszeczkę cukrem (albo nie),
- wkładamy do piekarnika,
- wypowiadamy jak zwykle zaklęcie "ciasto, ciasto, udaj się bo chcemy cię zjeść!" :))
- i po jakimś czasie, krótszym niż godzina (u mnie to jest zawsze na oko ale jakieś 45-50 minut, chociaż jak będzie godzinę to też nic się nie stanie) wyciągamy z piekarnika,
- czekamy aż się przestudzi, posypujemy cukrem pudrem (albo nie) i ...
- dziecko, które nie cierpi jaglanki w postaci śniadaniowej, "wciąga nosem" 2 kawałki jaglankowego placka na podwieczorek :)
- A my z nim! :))
To ciasto wspaniale sprawdza się zamiast kanapek do pracy czy na uczelnię, kiedy nie ma warunków, żeby zjeść coś porządnego a z czegoś energię trzeba produkować; również jako przegryzka - zamiast tabliczki czekolady albo dwóch - dla zabieganych matek karmiących i tym podobnych przypadków ;)
P.s.
Ostatnio w ramach eksperymentu na eksperymencie :P domieszałam do masy mąki jaglanej - placek wyszedł suchawy więc:
- przekroiłam każdy kawałek w poprzek, przesmarowałam czarną porzeczką, skleiłam spowrotem i ... też zjedzone całe :)
Polecam Wam to ciacho , zawsze się udaje i zawsze jest pyszne;
jestem pewna, że tak jak u nas, na stałe wejdzie do Waszego menu!
Hej Sylwio - zainspirował mnie Twój przepis. Chociaż dziś robiłam zupełnie inaczej (z drożdżami, z dynią, bez mleka roślinnego) - ale ciasto pięknie wygląda i jest praktyczne - to mi się podoba. U nas często wieczorem chce ktoś "coś słodkiego' - a tak to będzie zdrowy powieczorek. Pyszne było by też lodami z Vitka...Takie ala szalotka na gorąco...Także dzięki za apetyczną inspirację.
OdpowiedzUsuńCześć ZOU :)) Dziękuję Ci za odwiedziny i cieszę się bardzo, fajnie być dla kogoś inspiracją :)) Ta wersja z dynią też brzmi ciekawie, może być fajne połączenie...
UsuńMniam, ciacho popełniłam wczoraj i poszło dziś na drugie śniadanie. Użyłam mąki orkiszowej pełnoziarnistej i mleka orkiszowego, bakalie pokroiłam (tak lubimy najbardziej), dodałam wanilię, a wierzch posypałam cynamonem. Ucieszyłam się niezmiernie, że posmakowało również mojemu dziesięciomiesięcznemu Bartusiowi. Bardzo jestem wdzięczna za tą inspirację :)
OdpowiedzUsuńTeż często "zużywam" je na drugie śniadanie :) Jak dzieciakom smakuje to znaczy, że naprawdę dobre ;) Dzięki!
UsuńKurcze, świetny pomysł. Bardzo często robię jaglankę na śniadanie, kto wie może następnym razem zrobię coś podobnego ;) pozdrawiam i wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Ja już specjalnie robię więcej na śniadanie, żeby na pewno na ciasto zostało :) Pozdrawiam!
UsuńAle ile mniej więcej tej jaglanki?
OdpowiedzUsuńDobre pytanie; choć ciężko na nie precyzyjnie odpowiedzieć bo raz jest jej mniej, raz więcej, wtedy dosypujemy albo szklankę mąki albo dwie a ciasto wychodzi po prostu niższe albo wyższe ALE na pewno mam jej zawsze przynajmniej na poziomie 1 litra w garnku
UsuńSzukam rozmaitych inspiracji na jaglankę, ten przepis wypróbuję na pewno!
OdpowiedzUsuńDziękuję, jestem pewna, że na dłużej zagości na Twoim stole :))
UsuńPowiem szczerze - byłam SCEPTYCZNA ;). już nie jeden raz w internecie znajdowałam cudowny, prosty przepis, który miał wprowadzić me podniebienie w rajską ekstazę, a w moim wykonaniu kończyło się to jedną wielką klapą.... (gdyż trzeba przyznać, że nie jestem zbyt dobrą kucharką). Tymczasem jestem zaskoczona, że KASZA (powiedzmy sobie szczerze kasza) może przemienić się w TAKIE DOBRE CIACHO!
OdpowiedzUsuńNo dzięki Ci wielkie droga Sylwio za ten przepis! :D
P.S. A może ciasta mi nie wychodziły, bo nie używałam tego zaklęcia? ;) Teraz użyłam i proszę jaki cudny efekt :D
Pozdrówki Ola
Jejuuuuuuuuuu! Jaki komentarz, jakbym nie miała uszu to uśmiech okręciłby mi się dookoła głowy! :)))))) CIESZĘ SIĘ!
UsuńNo a zaklęcie - to przecież podstawa ;) Pozdrawiam Cię serdecznie!
mi zostalo malo jaglanki z wczoraj wiec zrobilam 4 babeczki:) ale za malo mąki dalam bo malo spojne są,ale bardzo dobre,a wkoncu nie zaszkodzą,surowych jajek wkoncu tam nie ma:) super blog,pozdawiam Pania serdecznie
OdpowiedzUsuńNo właśnie, na pewno nie zaszkodzi :) Dziękuję i również pozdrawiam bardzo serdecznie - i żadna ze mnie Pani, ok? :))
Usuń