Znajdź na blogu...

niedziela, 19 kwietnia 2015

PESTO Z JARMUŻU

Wyszło w tak pięknym kolorze, że muszę Wam pokazać, a zrobiło się jak zwykle banalnie :)

Do blendera wrzuciłam:

- ok. 10 dkg jarmużowych liści bez łodyg,
- 1 łyżkę oliwy z oliwek z bazylią,
- 1 ząbek czosnku,
- sól do smaku,
- trochę wody, żeby lepiej się blendowało.

Chętnie dołożyłabym pestek dyni ale akurat mi się skończyły, więc to "pesto" to w zasadzie samo zielsko :)

Pod spodem kryją się ziemniaczki z piekarnika (zrobione tak, jak tutaj) upieczone razem z podzielonym na różyczki kalafiorem.

Dookoła surowa marchewka starta na drobnych oczkach tarki, na to wszystko kiełki strączków (soczewica, cieciorka, fasolka mung).

Całość zajęła jakieś pół godziny, bo w czasie pieczenia warzyw robiła się całą reszta. Następnym razem rezygnuję z ziemniaków, a kalafior będzie tylko ogrzany na patelni (tak jak tutaj), więc czas przygotowania skróci się do max 15 minut. I niech mi nikt nie mówi, że przygotowanie wegańskiego dania to kupa myślenia, roboty i czasu ;) Pozdrawiam serdecznie!


DIETA DR DĄBROWSKIEJ - cz.2, zasady diety

Jak wspomniałam w tym poście, podzielę się z Wami wrażeniami z przeprowadzonej już miesiąc temu diety, a właściwie głodówki warzywno-owocowej, którą jak najbardziej polecam wszystkim, którzy nie mają przeciwwskazań zdrowotnych do jej zastosowania.

Nie jestem osobą chorującą, nie mam osłabionej odporności i dieta ta nie była u mnie metodą leczenia czegokolwiek, choć taki w istocie ma charakter - głodówki leczniczej.

Moim celem było raczej oczyszczenie organizmu z toksyn, zwiększenie energii po zimie, ogólne wzmocnienie i przygotowanie bazy pod jeszcze lepszy sposób odżywiania, niż do tej pory, o czym będzie też w kolejnych postach.

Jeśli jednak ktoś z Was ma problemy z odpornością na choroby, układem nerwowym czy hormonalnym, dieta dr Dąbrowskiej może być skutecznym sposobem leczenia tych problemów.

Po szczegółowy opis diety odsyłam Was do oficjalnej strony dr Ewy Dąbrowskiej czyli tutaj,
a w telegraficznym skrócie wymienię tylko główne wskazania do przeprowadzenia diety:

- osłabiony układ immunologiczny - czyli częste infekcje bakteryjne, wirusowe, grzybicze, alergie, astma, migreny, gościec reumatoidalny, zapalenie tarczycy Hashimoto, zapalenie wątroby, zespół suchego oka, choroby skóry, itp.,
- schorzenia neurologiczne - zwłaszcza zaburzenia pamięci, nerwica, pobudzenie, a nawet padaczka, udary mózgu, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane,
- choroby endokrynologiczne - zaburzenia miesiączkowania, niedoczynność i guzki tarczycy, torbiele jajników, problemy klimakteryczne, itp.

Szczególnym wskazaniem do diety jest otyłość, nadciśnienie, cukrzyca typu II, choroba wieńcowa, a także choroba zwyrodnieniowa stawów, żylaki, wrzody żołądka, itp.nieprzyjemne historie.

Podstawowym wskazaniem do diety jest jednak wzmocnienie zdrowia u ludzi zdrowych - oczyszczenie z toksyn, zwiększenie energii, poprawa snu, pamięci i koncentracji, odmłodzenie, lepsza wydolność organizmu, zapobieganie chorobom nowotworowym i innym cywilizacyjnym.

Pozytywnym efektem "ubocznym" jest też wyciszenie i uspokojenie, naprawdę dające się zauważyć, mimo początkowych problemów z utrzymaniem zasad diety.

No właśnie - ZASADY DIETY, jakie właściwie są? Z jednej strony proste, a z drugiej - przewalone jak w ruskim czołgu ;) Zresztą, pewnie każdy odbierze je inaczej, możecie ocenić sami.

Czas diety to od kilku dni do kilku tygodni, w zależności od potrzeb. Czyli jak ktoś jest chory i chce dietę przeprowadzić leczniczo, to najlepiej, żeby wytrzymał zalecane 6 tygodni; jeśli celem zaś jest tylko wiosenny detox, spokojnie wystarcza te 10 dni, jak u mnie.

Druga sprawa - jeśli ktoś chce przy okazji zgubić zbędny tłuszczyk, również wskazane wytrzymanie jak najdłużej, jeśli nie ma z czego chudnąć to raczej również nie ma potrzeby katować się dłużej ;)

Co można jeść? - tylko i wyłącznie warzywa niskoskrobiowe oraz owoce niskocukrowe, za to bez ograniczeń ilościowych. Żeby ułatwić Wam ogarnięcie tematu do dyspozycji mamy m.in.:

- warzywa korzeniowe i rzepowate - marchew, buraki, seler, pietruszka, rzodkiew, rzodkiewka, rzepa,
- warzywa kapustne - kapusty wszelkie łącznie z brukselką, kalafior, brokuł, kalarepa, jarmuż,
- warzywa cebulowe - cebula, czosnek, por, szczypiorek,
- warzywa dyniowate - dynia, ogórki, kabaczek (cukinia),
- warzywa psiankowate - pomidor, papryka, bakłażan - ale zapomnijcie o ziemniakach!!! 
- warzywa liściowe - sałata, rukola, roszponka, szpinak, boćwina, seler naciowy, natka pietruszki, cykoria, warzywa przyprawowe, zioła.

O strączkach wszelkich zapominamy, również o kukurydzy, oliwkach i w zasadzie wszystkich owocach z wyjątkiem tych nielicznych niskocukrowych, które można jeść bez ograniczeń czyli:

- jabłka, grejpfruty, cytryny i niewielkie ilości jagód, jeśli macie jakieś do dyspozycji.

Owoce zakazane
Wszystko to można jeść na surowo (najbardziej polecane), gotowane, duszone, pieczone, w postaci zup warzywnych, kompotów owocowych bez cukru, soków warzywnych, owocowych, zielonych.

Pijemy wodę, soki, herbaty owocowe lub ziołowe, NIE PIJEMY KAWY, mocnej herbaty, alkoholu.

Do niczego NIE DODAJEMY TŁUSZCZU,  NIE JEMY CHLEBA, kasz, ryżu, makaronu ani żadnych takich, o słodyczach nie wspominając, bo to chyba oczywiste.

No i właśnie - zasady są proste - nie jesz tego, co zakazane; z tego co można, jesz ile chcesz i jak często chcesz i w zasadzie w dowolnej postaci; natomiast w praktyce oznacza to, że jesz w kółko jedno i to samo, i najtrudniejsze do zniesienia dla mnie było właśnie NUDNE jedzenie.

O tym napiszę już jednak w następnym poście, bo ten zaczyna robić się przydługawy, a temat jest jeszcze niewyczerpany.

Zasady macie, źródło informacji o diecie, mechanizmie jej działania, przeciwwskazaniach (czyli stronę dr Dąbrowskiej) do poczytania macie, i macie weekend, w czasie którego możecie przygotować się do jej podjęcia, np. od poniedziałku.

A kto jest bardzo ciekawy, może podejrzeć już teraz historię tego naszego, mimo wszystko udanego, eksperymentu na facebooku - wpisy kilku osób bez ściemy, prawie jak przez dziurkę od klucza ;)







czwartek, 9 kwietnia 2015

PESTO Z LIŚCI RZODKIEWKI

Wiem, następny post miał być rozwinięciem o diecie warzywno-owocowej ale mój dzisiejszy obiad był (jest) tak pyszny, że nie może czekać na swoją kolej, żeby wyjść do ludzi ;) A więc, na gorąco z linii stołu:

BAZA OBIADU:

- 1 cały kalafior, opłukany, podzielony na duże róże, wrzucony na patelnię bez tłuszczu, lekko podlany wodą, trzymany na średnim ogniu (bardziej w stronę małego, niż dużego),

- 1 cały brokuł, opłukany, podzielony na różyczki, rozrzucony na wierzchu kalafiora na patelni, posolony,

- nie dolewać tłuszczu, nie przykrywać, zostawić po prostu na chwilę, żeby warzywa ogrzały się ale pozostały chrupiące.

Teraz robimy:

PESTO Z LIŚCI RZODKIEWKI:

- 1 cały pęczek liści rzodkiewki, opłukany, wrzucony do blendera,
- 4 duże łyżki słonecznika,
- 1 ząbek czosnku,
- sok z mniej więcej ćwiartki cytryny,
- sól do smaku,
- 1 duża łyżka oliwy z oliwek,
- 2 duże łyżki wody, żeby lepiej się blendowało,

- turbo :)

Kiedy pesto już zrobione, wystarczy:
- zgasić ogień pod patelnią,
- przełożyć warzywa na talerz,
- wyłożyć całe pesto na warzywa,
- posypać wszystko pudełkiem kiełków (soczewica, ciecierzyca, fasolka mung),
- ozdobić pomidorkami,
- zjeść więcej, niż potrzeba i przyzwoitość nakazuje, ale nie da się zjeść mniej :))

Dla dziecięcia ugotowane dodatkowo orkiszowe muszelki, można podkraść kilka, nie obrazi się.

Najlepszy obiad w tym roku, jutro będzie chyba taki sam, spróbujcie koniecznie... SMACZNEGO!


czwartek, 2 kwietnia 2015

DIETA DR DĄBROWSKIEJ - cz.1, wstęp


Wegański blog i wpis o diecie, a to ci dopiero!
Już się ludziom totalnie w głowach pomieszało...

Powiem Wam jednak, że to pomieszanie wyszło na dobre kilku osobom, z którymi miałam okazję przerabiać wiosenne oczyszczanie z dietą dr Dąbrowskiej, do którego zaprosiła nas koleżanka z bloga "Co na wege obiad", i do którego dołączyłam - uwaga - razem z M. :)

Powiem nawet więcej - to pomieszanie/oczyszczanie przyniosło ze sobą kolejne duże zmiany w naszej kuchni i o tym właśnie chcę Wam napisać już od 2 tygodni...

Do tej pory nigdy w życiu nie byłam na żadnej diecie. Od odchudzających panie broń, innych na szczęście też nie miałam potrzeby nigdy mieć.  Przyszedł jednak taki czas, że mimo na pozór zdrowego odżywiania na co dzień, poczułam potrzebę takiego właśnie wiosennego oczyszczenia, detoksu organizmu, przygotowania gruntu pod nowy, lepszy sposób jedzenia, który od dawna chodził mi po głowie.

Bo wiecie, weganizm weganizmem, je się ogólnie dobrze, ale - to jakieś smażone frytki, to chipsy z orzechówką, tu jakieś czekoladki, tam ciasteczka do drugiej, trzeciej kawy, dużo mąki, słodyczy, wegańskich ale niezdrowych przegryzek i człowiek czuje się nagle lekko przymulony. A tu wiosna idzie, nowe, świeże, zielone, kolorowe i pachnące, malowane słońcem...

Jak to zwykle bywa, pomyślisz o czymś mocniej i od razu świat odpowiada na sygnały, które wysyłasz :) Tak więc przyszło zaproszenie do wspólnego oczyszczania, a że w grupie zawsze łatwiej, zgodziłam się i ciągnęłam dietę przez 10 dni. Łatwo nie było ale warto zdecydowanie, a o tym dlaczego, co i jak, kto ciekawy niech czyta koniecznie w następnym poście, zapraszam!