Znajdź na blogu...

środa, 26 lutego 2014

Wegańskie FAWORKI na Tłusty Czwartek

Jutro Tłusty Czwartek.

Mąż pragnie faworków. Nigdy nie robiłam faworków więc totalnie nie wiedziałam, jak się za to zabrać.

W poszukiwaniu przepisu doskonałego natknęłam się na wpis na blogu Green Morning, który oczarował mnie prostotą składu ciasta i cudownym efektem końcowym, do którego dochodzi się już mniej prosto, no ale patrząc na zdjęcia...

Niestety, poległam. Etap smażenia "khaja" przerósł moje możliwości, zasoby cierpliwości i chęci poświęcania się na ołtarzu kuchennym, których wcale nie mam.
Powinnam była to przewidzieć, bo przecież "khaja" są totalnym zaprzeczeniem idei mojej kuchni, w której ma być PROSTO...

Kto chce podjąć wyzwanie, zapraszam do lektury oryginalnego wpisu Autorki Green Morning tutaj. Cintamani - szacunek, pokłony i od dziś podziwiam dodatkowo Twój charakter :) 

Ja, po kolejnym nieudanym khaja, wykorzystałam ciasto na usmażenie najzwyklejszych
w świecie faworków i wyszły one tak pyszne, że pozwolę sobie przytoczyć tutaj przepis
na to ciasto - zupełnie bez cukru, chrupiące, smaczne fawory cud! :)


Potrzebne będą:
- 1 szklanka mąki (zwykłej pszennej),
- 2 łyżki oleju,
- 1/2 szklanki ciepłej wody,
- szczypta soli
oraz olej do smażenia.

Do mąki trzeba dodać olej i wetrzeć go w mąkę tak, żeby równomiernie połączyć jedno
z drugim.

Teraz dolać wodę, dodać sól i zagniatać ciasto przez 5 minut, choćby ręce Wam odpadały :) (Ja wykorzystałam do tego Męża - chciał faworków, to niech gniecie a dobrze Mu to idzie :D)

Zdjęcia z procesu produkcyjnego, od razu potrójna porcja













Na początku ciasto bardzo się klei ale w miarę zagniatania wychodzi z niego fajna, sprężysta kulka, nawet nie trzeba za bardzo podsypywać mąką.

Jeśli już decydujecie się podsypywać, to nie ZA DUŻO, bo faworki będą po prostu twarde.
Najważniejsza jest naprawdę cierpliwość w zagniataniu ciasta!

Kulka jest wielkości pięści, więc od razu można brać się za szykowanie drugiej porcji. A potem jeszcze trzeciej, jak szaleć to szaleć ;)

Zagniecione ciasto należy przykryć i zostawić na 15 minut (albo dłużej, nic się nie stanie).

Następnie wałkujemy ciasto jak najcieniej, kroimy w paski, w każdym pasku nacinamy dziurkę, przez który przeplatamy jeden koniec ciasta i smażymy faworki na dobrze rozgrzanym oleju.

Ciasto rumieni się dość szybko, więc chwila moment i micha faworków gotowa; tradycyjne posypujemy je cukrem pudrem, choć mnie osobiście najbardziej smakują bez niczego.

No to co, do dzieła bo czwartek już jutro :)  I oczywiście SMACZNEGO!












piątek, 21 lutego 2014

Wegański ŚLĄSKI ŻUR :) Z PIECZARKAMI

Stęskniłam się :)

Długo mnie tu nie było, bo miałam Ważną Sprawę do opracowania ale teraz już lecę, pędzę, żeby coś napisać.

A właściwie to siedzę
i myślę co, bo mój aparat zaliczył trzecią glebę i chwilowo nie robi nowych zdjęć :P Jestem więc ograniczona do tego, co mam już w komputerze.

Na szczęście jednak człowiek coś tam zawsze popstryka na zapas, więc...

Dawno nie było żadnej zupy. To dziś będzie - śląski żur po wegańsku, taki  w sam raz zimowy, kwasiołowy, jak znalazł na jutrzejszy obiad :) Nie trzeba żadnego boczku, wędzonki ani innej kiełbasy, żeby zrobić pyszny żur, wierzcie mi!

Bohaterowie tego obiadu:

- wielki garnek, w którym na początek zagotowujemy wodę, ze 3 litry;
- liść laurowy, który dorzucamy do wody, jak się zagotuje;
- ziemniaki (ok. 10 dużych), które kroimy w kostkę i wrzucamy do gotującej się wody;


- pieczarki - dużo -, które kroimy i smażymy "na złocisto" 
z również pokrojoną (w kostkę) cebulą, solą i pieprzem;


- 6-7 kulek ziela angielskiego, dorzucamy za ziemniakami;
- płaska łyżeczka soli, dosypujemy za zielem (angielskim :D );
- butelka "Żuru śląskiego" dobrego pochodzenia
(nie, nie robię sama, jakbym miała wszystko robić sama to bym z kuchni już całkiem nie wychodziła :P - jak będziecie gdzieś w sklepie widzieć ten to polecam szczerze);
- czosnek - 2,3 ząbki - ale jeszcze go nie dajemy!



I właściwie to tak - kiedy ziemniaki będą już miękkie, trzeba dolać do nich zawartość butelki
z żurem (wcześniej wymieszać porządnie) i zagotować, mieszając często, żeby nic nie przywarło do dna.

Zmniejszyć ogień i pogotować jeszcze kilka minut, nadal często mieszając.

Dodać pieczarki z patelni i DOPIERO TERAZ DODAĆ CZOSNEK, wyciśnięty przez praskę.

Dlaczego tak to podkreślam? Z dwóch powodów.
Po pierwsze - jeśli dodaje się czosnek od razu do gotujących się ziemniaków, robią się one gorzkie i już niczym nie da się tego zepsutego smaku naprawić.
Po drugie - znany ze swych zdrowotnych właściwości czosnek traci je oczywiście po wpływem gotowania, dlatego sensowniej jest dodać go surowy dopiero kiedy zupa już gotowa.


No i teraz tak:
- jeśli żur jest za gęsty, dolać wody przegotowanej lub mineralnej i już nic nie gotować;
- jeśli pieczarki za mało natłuściły zupę, dodać łyżkę lub dwie oleju;
- jeśli za mało pieprzu, czosnku, dodajemy swobodnie tyle, żeby smakowało :)

Można zagryzać dobrym chlebem, oczywiście na zakwasie :)
Podobnie jak to danie, żur smakuje obłędnie wieczorem, kiedy odstoi już pół dnia na piecu;
możecie mieć problem ze schowaniem go do lodówki, bo jeszcze chochla, jeszcze jedna, jeszcze ostatnia łyżka... :D

No to co jutro, wegański śląski żur? :) SMACZNEGO!


czwartek, 6 lutego 2014

Wegańskie CHRUPIĄCE PLACKI ZIEMNIACZANE

Takie zwykłe jedzenie a ludzie często szukają przepisu, jak je zrobić...

I prawie wszystkie przepisy na placki zawierają jajko.
Osobiście też je tak wcześniej robiłam, no bo tak zostałam nauczona.

Ale po co tam to jajko?? Nie mam pojęcia - teraz robię bez i też wychodzą.


Inna rzecz to jak zrobić placki, żeby były CHRUPIĄCE?

Ta tajemnica została już odkryta i udostępniona przez wielu ale równie wielu jeszcze jej nie zna (zwłaszcza początkujących gotujących - którą też kiedyś byłam) więc...

W sumie u nas rzadko, bo to jednak smażyć trzeba ale za to jak smakują! :)

Robota jest banalna:

- obieramy ziemniaki - ile? to zależy ile osób ma jeść i ile każda z nich jest w stanie w siebie władować ;) Powiedzmy, że 10-12 ziemniaków ale może być i więcej :)

- Teraz tajemnica chrupkości - ścieramy ziemniaki NA DUŻYCH OCZKACH TARKI.
Niektórzy robią pół na pół z małymi oczkami, ja robiłam już wszystkie wersje i wg mnie takie są najlepsze.

- Do ziemniaków docieramy cebulę, wyciskamy ząbek-dwa czosnku, dodajemy pół płaskiej łyżeczki pieprzu i  płaską łyżeczkę soli. Można dodać też słodkiej papryki (albo ostrej) albo innych przypraw, jak tam kto lubi. Ja nie lubię łączyć za dużo smaków.

- Mieszamy wszystko dodając mąkę pszenną - ze 2 duże łyżki albo 3-4, zależy jakie ziemniaki i ile -  tyle, żeby powstała trzymająca się razem masa.
W wyglądzie ta masa nie ma nic wspólnego z klasyczną papką na placki ziemniaczane, która jest mokra - to jest raczej górka ziemniaczanych wiórków pomieszana z przyprawami i posklejana razem mąką, nic wodnistego.

- No i smażymy - na rozgrzany olej rzucamy łyżką porcję masy i czubkiem łyżki rozpłaszczamy na cienki placek - im cieńszy się uda tym bardziej chrupiący będzie :) Rumienimy chwilę z każdej strony i już :)
(Na suchej teflonowej patelni też wyjdą ale już nie takie chrupiące, wiadomo).

Osobiście podaję z gęstym, czosnkowym dipem słonecznikowym, na który przepis znajdziecie tutaj.

To co, gryza?








sobota, 1 lutego 2014

Blog Roku 2013

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, 
KTÓRZY ZAGŁOSOWALI DLA MNIE!

Ostatecznie wylądowałam na 69 miejscu z 225 w swojej kategorii - to całkiem nieźle jak na raczkującego bloga? :)

Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do częstych odwiedzin!

Sylwia :)

-----------------------------------------------------------------

Lubicie tego bloga? 
Albo po prostu mnie? :)) 
Albo wysyłać smsy z przeznaczeniem na szczytny cel? 
To proszę - zagłosujcie !


Wyślijcie SMS o treści "C00257" na nr 7122 

(gdzie te 2 okrągłe w treści sms to ZERO ZERO), 
koszt sms - 1,23 zł. 
Z jednego nr telefonu można wysłać tylko 1 sms.

Głosowanie tylko do 6 lutego godz. 12.00

Dochód z sms-ów przeznaczony jest dla Fundacji Gajusz, 
która prowadzi hospicjum dla dzieci osieroconych.

To jak, głosujecie? DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM !!!