Tytułowy przedmiot rozbawił mnie w życiu tak wiele razy, że muszę w końcu o nim napisać.
Przygotowując wyprawkę dla swojego pierwszego dziecka oczywiście wspomagałam się "listami rzeczy niezbędnych", umieszczonymi właściwie wszędzie (internet, poradniki książkowe, broszurki dla zupełnie "zielonych" mam itp.). Termometr do kąpieli zajmował na nich ZAWSZE jakieś miejsce, więc dałam sobie wbić do głowy, że bez niego nie wykąpię dziecka, nie ma takiej możliwości po prostu. Bez termometru do kąpieli na pewno zrobię dziecku krzywdę, wkładając je do zimnej wody lub wrzątku, bo przecież skąd ja sama mogłabym wiedzieć czy woda w wanience jest właściwa dla stworzenia z innej planety czyli niemowlęcia... Termometr do kąpieli oczywiście nabyłam - jak i wiele innych, równie "niezbędnych" rzeczy, o czym jeszcze będę pisać - i oczywiście użyłam go. RAZ. W celu stwierdzenia właściwej temperatury do kąpieli mojej nowo narodzonej córki rzecz jasna. A tak naprawdę, w celu stwierdzenia, że ten cały termometr jest do .upy mówiąc delikatnie, bo woda wg mnie była za zimna i w ogóle to jakiś cyrk na kółkach z tym termometrem. Kreska jeździła w górę i w dół w miarę dolewania wody to zimnej, to ciepłej; a kiedy w końcu termometr się "uśmiechnął", wody było oczywiście za dużo. Ostatecznie i tak wykąpaliśmy dziecko w za zimnej, bo przecież trzeba je było jeszcze rozebrać...
Nasz termometr do kąpieli powędrował więc na dno szuflady a potem pewnie dostał go ktoś przy okazji oddawania rzeczy, które mogły przydać się jeszcze jakiemuś dzidziusiowi. W sumie dobra rzecz - do wywołania ataku śmiechu u rodziców, chociaż u bardziej przewrażliwionych mógłby wywołać i inny atak...
Umówimy się - jedyna słuszna metoda to metoda "na łokieć" :)
Przypomniało mi się o tym ustrojstwie przy okazji wizyty u przyjaciółki, która urodziła DRUGIE (to ważne) dziecko mniej więcej w tym czasie co ja swoje drugie, i tak sobie dyskutując przy kawce o dzieciach oczywiście i wszystkim, co z nimi związane, doszłyśmy do tematu "udanych" prezentów od osób odwiedzających nasze niemowlaczki. Nie czarujmy się, każdy takie dostaje :) I cóż, musiałam przyznać, że przegrałam, kiedy M. powiedziała: "A co powiesz na to?" i wyciągnęła z półki... TERMOMETR DO KĄPIELI. Buhahahahahahahahahaha!!!!!!!!!!!!
Koniec.
C.d.bloga n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po przeniesieniu bloga na nową stronę możliwość komentowania istnieje tylko pod nowym adresem wszystkojestwglowie.pl
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.