Znajdź na blogu...

sobota, 7 listopada 2015

Żółciutkie KLUSKI ŚLĄSKIE BEZ JAJEK oraz DLACZEGO KURKUMA + PIEPRZ ZAWSZE RAZEM?

Ostatnio do wielu dań dodaję kurkumę z pieprzem, obowiązkowo razem.

Na facebookowym profilu pojawiło się pytanie o ten zestaw, więc obiecałam rozwinąć myśl, co niniejszym zamierzam uczynić :)

Kurkuma nie od dziś znana jest ze swoich właściwości przeciwzapalnych, antybakteryjnych i antywirusowych.

Oczyszcza krew, wspiera trawienie, zapobiega gromadzeniu się toksyn w organizmie.

Coraz częściej mówi się o niej również w kontekście zwalczania raka, zwłaszcza raka jelita grubego. Badania wykazały, że zawarta w kurkumie kurkumina likwiduje komórki nowotworowe i "zmusza" raka do samotrawienia się. Druga sprawa to fakt, że większość nowotworów bierze początek w chronicznym stanie zapalnym organizmu, więc warto takim stanom zapobiegać używając naturalnych przypraw mających działanie przeciwzapalne właśnie.

Osobiście używałam kurkumy dotąd głównie w jesieni i zimie, jako przyprawę do rozgrzewających zup i dań z soczewicy, do bulionu, a czasem jako barwnik do potraw, bo niewielka jej ilość daje piękny, żółty kolor.

Tej jesieni zaczęłam stosować jej znacznie więcej, tzn. dodaję kurkumę wszędzie tam, gdzie można, a można naprawdę nie tylko do soczewicy czy rosołu ;)

Teraz kurkuma pojawia się u mnie w zupach wszelkich, gotowanych warzywach, kiszonej kapuście, sosie do spaghetti, czasem w pastach do pieczywa, "serku" z ziemniaków, a dziś wylądowała nawet w kluskach (i sosie do nich), które zrobiły się przy okazji piękne żółte, a w żaden sposób nie straciły na walorach smakowych.

WAŻNA SPRAWA - KURKUMĘ ZAWSZE ŁĄCZYMY Z PIEPRZEM.

Dlaczego?

Otóż dlatego, że piperyna zawarta w czarnym pieprzu zwiększa przyswajalność kurkuminy z kurkumy aż 2000 razy! Sama kurkuma jest trudno przyswajalna przez organizm, dlatego dajmy jej szansę działać i łączmy zawsze w pieprzem :)

Druga rzecz to rozpuszczalność kurkumy w tłuszczach oraz najlepsze działanie po lekkiej obróbce termicznej. To pierwsze nie jest trudne, większość potraw z jej udziałem spożywa się przy okazji z jakimś olejem. Kwestia obróbki termicznej to tak samo łatwa sprawa, zazwyczaj to "coś" gotuje się, piecze albo podsmaża, więc obróbka termiczna siłą rzeczy załatwiona.

Biorąc pod uwagę te właściwości kurkumy moim zdaniem nie ma sensu picie jej w szklance wody, o czym można czasem przeczytać w sieci. Jeżeli już, to w łyżce oleju, koniecznie gorącego :P (joke).

Jeśli ktoś nie ma czasu na gotowanie albo nie ma głowy do myślenia o dodawaniu kurkumy wszędzie, gdzie się da, mogę podpowiedzieć bardzo dobry, naturalny suplement, dostępny u mnie tutaj: WholeHerbs CURCUMIN TogetherHealth.

Zostały w nim zawarte sproszkowane kłącze kurkumy, ekstrakt 95% kurkuminy i ekstrakt 95% piperyny (żadnych dodatkowych substancji i 100% roślinna kapsułka).

A jeśli jednak lubicie i macie czas sami pichcić, zaopatrzcie się w dobrą kurkumę, np. taką.

Kupując kurkumę stacjonarnie wybierajcie tę o najciemniejszej barwie, jest najbardziej wartościowa.

Ostatnia kwestia to ile tej kurkumy i pieprzu w ogóle dawać?

Kurkuma ma dość specyficzny smak więc lepiej z nią nie przesadzać, żeby nie zepsuć sobie potrawy.

U mnie sprawdza się połączenie: płaskie od pół do całej łyżeczki kurkumy + pół łyżeczki pieprzu, oczywiście można to dostosować do własnych upodobań smakowych (mniej lub bardziej ostro), przygotowywanych ilości jedzenia (u mnie 4-osobowa rodzina), itd.

Na koniec pokażę Wam moje dzisiejsze kurkumiano-pieprzne kluski :)

Z 10 średnich ugotowanych w osolonej wodzie ziemniaków, 1/4 części mąki ziemniaczanej, no i zestawu kurkuma + pieprz wyszło mi 47 pysznych, żółciutkich kluseczek, które nie wiem, czy jeszcze można nazwać śląskimi? ;)

Edit: dokładniejszy przepis dla tych, którzy jeszcze nigdy nie robili:

- 10 ziemniaków ugotować w osolonej wodzie,
- jeszcze gorące pognieść tłuczkiem do ziemniaków, wmieszać pół łyżeczki kurkumy i pół łyżeczki pieprzu, odstawić,
- przestudzoną masę podzielić na 4 części, 1/4 wyjąć i w jej miejsce wsypać mąkę ziemniaczaną,
- wszystko razem (łącznie z tą wyjętą na chwilę 1/4 ziemniaków) zagnieść na jednolite ciasto,
- formować kulki, wciskać dziurki Emotikon wink
- gotowe kluski wrzucać do osolonego wrzątku, gotować kilka minut, aż wypłyną jak pierogi.

Do tego sosik ze szklanki wody przegotowanej również z kurkumą i pieprzem, sosem sojowym, olejem kokosowym i na koniec zagęszczony śmietaną owsianą.

Kurkumowe kluski wchodzą na stałe do naszego repertuaru i Wam polecam gorąco. SMACZNEGO :)







4 komentarze:

  1. Sylwio, bardzo lubię Twoje wpisy. strasznie żałuję, że o nowych notkach nie informujesz na wegedzieciaku. Najczęściej starcza mi czasu na zajrzenie na forum, o blogach zapominam. Kluski zrobię, ponieważ moja córka makaronowa (z resztą nie ma chyba dziecka, którym kluski i makarony są obojętne :))Pozdrawiam serdecznie Sandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sandra, bardzo Ci dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że moje wpisy wciąż komuś się przydają. Co do wegedzieciaka - odniosłam w pewnym momencie wrażenie, że się tam narzucam i po prostu ograniczyłam aktywność bardzo. Zachęcam Cię za to do zasubskrybowania bloga, w kolumnie po prawej stronie znajdziesz narzędzie "Nie przegap kolejnych wpisów", wpisz swój adres e-mail, zatwierdź i od tej pory będziesz dostawać gorące wpisy prosto na skrzynkę :) Pozdrawiam Cię serdecznie, Sylwia

      Usuń
    2. Dzięki :) A jeśli chodzi o wegedzieciaka, to ja też mało udzielam się. Już dawno przekonałam się, że pełno tam zgorzkniałych osób, lubiących łapać za słówka i narzucać swoje zdanie. Zauważyłam, że pewne osoby traktuje się tam lepiej (szczególnie te z większym stażem). Niektórzy zaś od początku są przyjmowani chłodno. Doskonale pamiętam, gdy pojawiłaś się na forum. Zapamiętałam Cię, ponieważ dawno nie było tak entuzjastycznego przejścia na wege dietę. Myślę, ze wielu osobom właśnie to nie podobało się. Pamiętam, że czasem gdy dawałaś jakiś przepis, spotykałaś się z niechęcią ("bo wszyscy już to znają", "bo gotuje się to inaczej", "i w ogóle o co tyle szumu - pogadamy, gdy na diecie będziesz tak jak MY - 20 lat"itd.) Przykre to jest. Uważam, że powinniśmy trzymać się razem i wspierać wzajemnie. W rezultacie mnóstwo między nami kłótni. Weganie, na przykład, najbardziej na świecie nienawidzą wegetarian. Zamiast powiedzieć - super, ze chociaż tyle robisz dla zwierząt, to nie - od razu zaczyna się, że hipokryta. Wiem, że nie miałaś tam łatwo - pamiętam aferę ze sklepem. Tak naprawdę to myślę, że sporo osób po prostu zazdrości Tobie. Jesteś weganką w sumie nie od tak dawna, a uważam, ze osiągnęłaś ogromny sukces. Jesteś szczęśliwa, czujesz się dobrze na nowej diecie, założyłaś sklep, prowadzisz bloga, no i masz super blender (a przecież należy się on nam, bo MY dwadzieścia lat już pasty do chleba musimy miksować :)). Uważam, ze Twój entuzjazm zdenerwował wielu ludzi.
      Na szczęście mnie nie denerwujesz. Moim zdaniem Twój blog jest jednym z najlepszych o tej tematyce. Życzę Ci wielu sukcesów. Nie przejmuj się opiniami na wd - z resztą wiele osób tam na pewno trzyma za Ciebie kciuki i życzy powodzenia. Pozdrawiam Cię serdecznie Sandra

      Usuń
    3. Powiem tylko DZIĘKUJĘ CI BARDZO, Sandra <3

      Usuń

Po przeniesieniu bloga na nową stronę możliwość komentowania istnieje tylko pod nowym adresem wszystkojestwglowie.pl

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.