Dużo słodyczy było ostatnio, więc teraz dla odmiany tzw. konkret.
Pisać o tym miałam już wieki temu ale ciągle jakoś się nie składało...
Bohaterem wpisu jest
TOFU, a konkretnie tofu Polsoja, którego używam zawsze, kiedy przyjdzie nam ochota na coś z tofu właśnie.
Dla niewtajemniczonych - co to w ogóle jest tofu? Ano jest to taki "twarożek" sojowy, wyrabiany z mleka sojowego, bardzo popularny w Chinach i Japonii jako bogate źródło białka.
W Polsce świetnie znane głównie w środowiskach wegan i wegetarian, ale coraz częściej można je spotkać w tzw. zwykłych sklepach, a ostatnio, podobnie jak rok temu, w ramach akcji promocyjnej w biedronce.
Generalnie nie przepadam za soją i nie używam jej w jakichś zastraszających ilościach ale dobre tofu nie jest złe i właśnie o tym będzie dzisiaj.
Po pierwsze - ze zwykłej kostki tofu naturalnego można zrobić smaczne
kotleciki w panierce albo bez, a cała filozofia zrobienia ich to pokrojenie na plastry, zlanie sosem sojowym LUB posypanie solą, obtoczenie w bułce tartej ALBO NIE i usmażenie na oleju na złocisty kolor, dosłownie chwilkę z każdej strony.
Osobiście kroję taką kostkę na pół, a potem każdą połówkę na 3 plastry, więc z kostki 200g mam 6 kotlecików, na jeden obiad zużywam 2 kostki. Idealny dodatek do frytek i sałatki (zamiast tradycyjnego zestawu: schabowy z frytkami i surówką) albo np. do takich kluseczek (
prehistoryczny wpis na blogu).
Dokładnie takie same kotleciki z tofu można włożyć do burgera zamiast kotletów z kaszy czy sojowych; do tego sałata lodowa, pomidory, chrupiąca papryka + ketchup i musztarda i
ekspresowy wege burger gotowy.
Jeśli ktoś pamięta z dzieciństwa
kanapki z zimnym kotletem w środku, ta opcja jest znacznie lepsza z użyciem kotleta z tofu :)
Blendując kostkę tofu wędzonego można zrobić świetną
pastę a'la pasta z wędzonej makreli.
Takie tofu jest zresztą super smaczne samo w sobie, wystarczy pokroić je w plasterki i objadać się podobnie, jak serem wędzonym, z chlebem i towarzystwem równie dobrze, jak i bez ;)
No i z zupełnie z innej beczki, na słodko, w ubiegłym roku pokazywałam Wam
serki z tofu owocowe.
Do zestawu polecam jeszcze tofu z nektarynkami (kostka tofu naturalnego + 2 nektarynki) oraz z mango (z mango zresztą jest dobre WSZYSTKO ;)).
Na koniec
recenzja + jeszcze jedna opcja z użyciem tofu.
Dostałam jakiś czas temu od firmy Polsoja nowe tofu do wypróbowania, z linii BIO, 5 smaków.
Muszę powiedzieć szczerze, nie protestowałam za bardzo przeciwko tej propozycji ;) bo polsojowe tofu i kiełbaski bardzo lubię, więc z chęcią skosztowałam nowych produktów.
Nie mam własnych zdjęć każdej kostki z osobna, miałam naprawdę za dużo zajęć na raz, żeby zdążyć z aparatem przed jedzeniem ;) ale świetne zdjęcia i recenzję zrobiła koleżanka z bloga
Food Porn, Vegan Style, więc tam możecie sobie podejrzeć i przy okazji zainspirować się świetnymi przepisami.
Ja z kolei pokażę Wam jeszcze danie obiado/kolacyjne z wykorzystaniem
BIO TOFU Z POMIDORAMI I BAZYLIĄ. Poza tym, że bardzo dobrze smakuje samo w sobie i naprawdę nic nie trzeba z nim robić, żeby od razu zjeść, świetnie odnalazło się w
super szybkim spaghetti z tym tofu właśnie.
Wystarczy w czasie gotowania wody na makaron zacząć robić
ekspresowy i przepyszny sos z soku pomidorowego (by biedronka, najsmaczniejszy sok pomidorowy jak dla mnie) czyli:
- wlać karton soku do głębokiej patelni, postawić na średnim ogniu, dosypać trochę pieprzu, wycisnąć ząbek czosnku albo 2, dodać łyżkę suszonej bazylii i zostawić, żeby sos zgęstniał
(czasem dosypuję jeszcze pół szklanki słonecznika, który mięknie, rozpada się i świetnie zagęszcza sos, jednak tym razem dodatkiem białkowym miało być tofu),
- na koniec dodać łyżkę
oleju kokosowego albo oliwy z oliwek i sos gotowy.
Kiedy makaron już ugotowany, wystarczy pokrojone wcześniej w kostkę tofu dodać do sosu i lekko przemieszać, całość dopełnić świeżymi listkami bazylii i mamy naprawdę dobre, lekkie danie, w sam raz na gorące dni (bez długiego gotowania).
Z tym tofu zrobiłam jeszcze makaron tagliatelle szpinakowe ze szpinakiem właśnie, pomidorami i bazylią, z samym tofu nie robiąc nic poza wymieszaniem pokrojonych wcześniej kostek z ciepłym szpinakiem i pomidorami na patelni, tylko dla uzyskania jednolitej temperatury.
Pozostałe smaki BIO TOFU POLSOJA to:
-
tofu ziołowe, z tymiankiem, majerankiem, oregano i cząbrem, idealnie nadaje się do kanapek w postaci plasterków albo pasty, nie wymaga doprawiania i co dla mnie ważne, nie ma narzucającego się smaku soi (jak zresztą wszystkie produkty z tej linii), podobnie jak bazyliowe fajnie komponuje się z makaronami (można np. w formie przekąski nafaszerować taką pastą duże muszle conchiglioni);
-
tofu naturalne - w większym opakowaniu, niż tradycyjnego produktu (250g), z soi z upraw ekologicznych, z certyfikatem NON GMO; również delikatniejsze w smaku, więc dobra baza do kręcenia słodkich serków albo do wykorzystania w zastępstwie mozzarelli w pomidorach z solą, czosnkiem, oliwą z oliwek i bazylią:
-
tofu wędzone - idealne w smaku jak dla mnie, nie za słone, nie za mało słone, dobrze blenduje się na aksamitną pastę, nie trzeba nic dodawać;
-
tofu wędzone marynowane w sosie tamari - mój faworyt, zjadłam całą kostkę na raz bez niczego, po prostu krojąc i jedząc i uważam, że szkoda je psuć poddając jakiejkolwiek obróbce termicznej.
Jeszcze żadne tofu nie smakowało mi tak bardzo, jak to właśnie w sosie tamari, więc polecam szczerze osobom, które do tofu mają dystans albo są spragnione po prostu nowych smaków.
Mam nadzieję, że ten wpis przyda się osobom, które jeśli już nawet wiedzą, co to tofu jest, to jeszcze nie zawsze mają pomysł, co pysznego można z niego zrobić... SMACZNEGO! :)