Zazwyczaj jest ona u nas drugim etapem po daniu z soczewicą i warzywami, o czym pisałam tutaj.
Dzisiaj zachciało mi się zupy z soczewicy ale nie było dania wczoraj :) więc dzisiejsza wersja powstała nieco inaczej.
Poza tym - jeszcze nigdy nie wspominałam, że od wielu lat wszystko, co gotuję, staram się robić wg filozofii 5 przemian i właśnie jest świetna okazja, żeby Wam ją przedstawić na praktycznym przykładzie.
Najprościej rzecz ujmując 5 przemian związanych jest z 5 żywiołami - elementami, z którymi związane jest wszystko, co istnieje w naszym świecie. Elementy te oddziałują ze sobą w różnych cyklach, albo wspierających/tworzących albo niszczących lub wyczerpujących. Najważniejsze, aby unikać cyklów niszczących, a kiedy tylko można, wykorzystywać oddziaływania wzmacniające.
Filozofia 5 elementów rozciąga się na wiele płaszczyzn (m.in. na przestrzeń, w której żyjemy i pracujemy, co jest podstawą sztuki Feng Shui, którą zresztą zajmuję się od lat ), również na pożywienie, które rośnie i które przygotowujemy w naszych kuchniach.
W telegraficznym skrócie prawidłowy czyli tworzący/budujący cykl 5 żywiołów to: Drzewo - Ogień - Ziemia - Metal - Woda. Gotując rozpoczyna się zazwyczaj od Ognia (zagotowanie wrzątku lub rozgrzanie oleju). Potem dodaje się stopniowo elementy kolejnych żywiołów, zachowując między nimi przynajmniej małe odstępy (dotyczy to zarówno warzyw i innych składników, jak i przypraw).
Oczywiście cała teoria 5 przemian jest trochę bardziej złożona, jednak tytułem wstępu najważniejsze zdążyłam już wyjaśnić.
Dzisiejszą zupę z soczewicy zgodnie z 5 przemianami robimy tak:
- w garnku rozgrzewamy olej kokosowy (czyli zaczynamy od Ognia),
- wrzucamy na niego startą na dużych oczkach tarki marchew (4 sztuki), mieszamy (tu mamy Ziemię),
- ścieramy seler (pół dużego), dodajemy do marchwi, mieszamy (seler należy do Metalu),
- kroimy cebulę w drobną kostkę, dodajemy do garnka, mieszamy (dalej Metal),
- solimy to wszystko trochę (pół łyżeczki soli morskiej), mieszamy (sól należy do Wody),
- dodajemy kilka drobno pokrojonych suszonych pomidorów, mieszamy (przemiana Drzewa),
- dodajemy 1/3 łyżeczki kurkumy (znowu Ogień),
- wsypujemy 250g przepłukanej czerwonej soczewicy (Ziemia),
- przyprawiamy dodatkowo: łyżeczka papryki w proszku (Z), pół łyżeczki pieprzu (M), jeszcze pół łyżeczki soli (W),
- zalewamy całość wodą (2 razy więcej, niż to, co w garnku) (W),
- i zostawiamy na małym ogniu, żeby soczewica powoli się rozgotowywała.
Po ok. pół godziny warto zajrzeć do garnka, dolać więcej wody (cały czas jesteśmy przy W) i jeszcze zostawić. Kiedy w garnku widać już piękne błotko zamiast wyraźnych warzyw i soczewicy, wyłączamy ogień i najlepiej, jeśli zupa może postać jeszcze jakiś czas.
Po mniej więcej godzinie jest już idealna do jedzenia (moim zdaniem), już na talerzu można posypać natką pietruszki (Drzewo), której mnie dziś zabrakło.
Taka zupa jest sycąca, pożywna i im dłużej stoi, tym lepiej smakuje. Można ją oczywiście doprawić nieco ostrzej, jednak ze względu na dzieci u mnie przeważają raczej wersje light (kto chce doprawia sobie mocniej już na talerzu).
Czy chcielibyście, żeby częściej podawać przepisy właśnie w taki sposób?
Bardzo ciekawy przepis, mam tylko jedno pytanie, czy można zrezygnować z selera lub go zastąpić (jeśli tak, to czym?). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziekuje :) a moze byc korzen pietruszki?
UsuńOoo, korzeń pietruszki fantastycznie (jest jednak smaczniejszy niż seler, przynajmniej dla mnie), to jutro zabieram się za gotowanie :)
UsuńSuper :) Przy okazji będzie natka do posypania na końcu, idealne uzupełnienie.
UsuńDzięki za ten przepis i wszystkie inne! Na weganizmie jestem od ponad miesiąca i uwielbiam jego prostą stronę, dokładnie taką, jaką tu prezentujesz. :) Kucharką wybitną nigdy nie byłam - żeby być szczerą, to przypalałam nawet wodę - a na weganizmie karmię całkiem dobrze siebie i pracującego ciężko narzeczonego. I właśnie tylko na Twoim blogu znajduję przepisy idealne, szybkie i proste, kiedy reszta wegańskich blogerów kombinuje ze egzotycznymi składnikami i gotują dla samej sztuki. To oczywiście godne podziwu, ale mam wrażenie, że trochę zaburza równowagę tego wszystkiego... No! Jeszcze raz dziękuję! I bardzo chętnie podłapię inne przepisy według kuchni pięciu przemian, to szalenie inspirująca rzecz! Pozdrawiam ciepło, Paula
OdpowiedzUsuńTo najlepszy komentarz z wszystkich, jakie kiedykolwiek tu czytałam...
UsuńOczywiście wszystkie są ważne i tak samo dla mnie cenne, ale kiedy czasem zastanawiam się, czy ten prosty blog z prostym weganizmem ma sens wśród tylu wspaniałych blogów wegańskich, wykorzystujących te różne egzotyczne składniki i prawdziwą sztukę fotograficzną, taki komentarz jest miodem na moje serce, bo to oznacza, że idea, jaka przyświecała 2 lata temu powstaniu tego bloga, jednak ma swoją rację bytu... DZIĘKUJĘ BARDZO, i Tobie Paula, i Wam wszystkim <3
A wpisy w duchu 5 przemian będą pojawiać się częściej na pewno :)
UsuńUprzejmie proszę o nie bycie bezczelnym i nie reklamowanie mi się tutaj w komentarzach ze sklepami internetowymi z żywnością. Jedyny sklep, który ma prawo reklamować się na moim blogu, to mój własny, dziękuję za uwagę :)
OdpowiedzUsuń